Kiedy od siostry dostałem jakieś 3 kg papierówek nie za bardzo miałem pomysł jak nie wykorzystać. Zawsze można było je najzwyczajniej zjeść, ale jakoś nie za bardzo przepadam za ich smakiem (choć znam osoby, które go uwielbiają!). Oczywistym rozwiązaniem było upieczenia ciasta + podzielenie się owocami ze znajomymi (właśnie tymi fanami ich smaku!).
Wybrałem klasyczny przepis na Apple Pie. I się nie zawiodłem!
Ciasto idealnie kruche. Farsz z jabłek i cynamonu – świetny!
Idealne gdy jest jeszcze ciepłe i to w chwile po upieczeniu. Na drugi dzień ciasto nieco wilgotnieje od jabłkowej masy, jednak po podgrzaniu smakuje bardzo dobrze.
2 łyżeczki cynamonu - choć można dodać przyprawę do piernika, imbir bądź goździki
garść rodzynek - opcjonalnie
Wszystkie składniki ciasta szybko zagniatamy (dzięki temu ciasto będzie kruche). Formujemy kulę, zawijamy ją w folię spożywczą i wkładamy na 30 minut do lodówki.
Jabłka obieramy i kroimy w plasterki. W garnku rozgrzewamy masło, wsypujemy przyprawy i ok. 2-3 minuty smażymy na małym ogniu. Dodajemy jabłka i smażymy dalej ok. 5-7 minut. Wsypujemy cukier i dusimy lekko, aż jabłka zaczną być miękkie. Zestawimy z ognia i pozostawiamy do ostygnięcia.
Piekarnik nagrzewamy do 180 st. C. Ciasto wyjmujemy z lodówki, dzielimy na dwie części w proporcji 60% do 40%. Formę (użyłem zwykłej żaroodpornej o średnicy ok. 23 cm) wykładamy rozwałkowaną wcześniej większą częścią ciasta. Nakłuwamy widelcem, przykrywamy papierem do pieczenia i wsypujemy na wierzch suchą fasolę - dzięki temu ciasto nie podniesie się podczas pieczenia, ja fazę z grochem zawsze opuszczam. Wstawiamy do piekarnika na 15 minut. PO tym czasie wyjmujemy papier i fasolę, pozostawiamy do lekkiego ostudzenia - w tym czasie zmniejszając temperaturę w piecu na 175 st. C.
Na ostudzony lekko spód wykładamy farsz i posypujemy go rodzynkami (jeśli ich używamy). Mniejszą część ciasta rozwałkowujemy - układamy na wierzchu, sklejając brzegi, można je wtedy nakłuć widelcem. Wkładamy do piekarnika na ok. 30-35 minut - pieczemy do czasu zrumienienia wierzchu. Przed podaniem pozostawiamy do ostudzenia.
Sierpień rozpoczynamy od churros z czekoladowym dipem.
Podobno churros w Meksyku są jednym z popularnych dań śniadaniowych. Dla mnie te chrupkie z wierzchu i teoretycznie miękkie i puszyste w środku mini-pączki bardziej pasują jako słodka przekąska, np. przy filmie.
A dlaczego "teoretycznie" miękkie w środku?
Prosta sprawa - Nigella dysponowała rękawem cukierniczym ze szprycą z większą "dziurką". Mój rękaw niestety aż tak dużej "dziurki" nie posiadał - przez co uzyskałem kręte "robaki" z ciasta. Ale nie mniej smaczne (tak przynajmniej się domyślam!).
Czekoladowe dipu za to otrzymacie sporą ilość. Może się Wam wydawać, że jest go za dużo - jednak wylizywanie miseczek z sosem jest przyjemnością tak samo wielką, jak jedzenie go z churros!
Miałki cukier mieszamy w miseczce z cynamonem. Posłuży nam później do obtoczenia churros.
Składniki sosu czekoladowego wrzucamy do rondelka i podgrzewamy na bardzo małym ogniu, a gdy czekolada zacznie się topić - mieszamy wszystko, zdejmujemy z ognia i ustawiamy w ciepłym miejscu.
W drugiej misce mieszamy mąkę z proszkiem do pieczenia. Wlewamy oliwę i stopniowo - wrzątek - ucieramy, aż powstanie lepkie ciasto. Odstawiamy je na ok. 10 minut. W tym czasie rozgrzewamy w garnku olej roślinny do smażenia - obejrzycie filmik, będziecie wiedzieli w jaki prosty sposób sprawdzić, czy ma odpowiednią temperaturę.
Gdy olej się rozgrzeje - ciasto przekładamy do rękawa cukierniczego z końcówką w kształcie dużej gwiazdki (8 mm). Wyciskamy ciasto na olej. Smażymy, aż będą złote z wierzchu. Odsączamy nadmiar tłuszczu na papierowym ręczniku. Przed jedzeniem zostawiamy je na ok. 5 - 10 minut, aby ciasto stężało.
Obtaczamy churros w cukrze z cynamonem. Podajemy z sosem!