Co prawda sam wychowałem się na wsi... to jednak idylliczny obraz wiejskiego poranka warto czasem odtworzyć w mieście. W sobotę, kiedy nieśpiesznie możemy zasiąść do śniadania. Nacieszyć się wolnym czasem. I jedzeniem!
Bułeczki wykonuje się bardzo szybko. Tak w sam raz pomiędzy prysznicem, pierwszą kawą, lekturą gazety czy pościeleniem łóżka. Najlepiej smakują oczywiście prosto po wyjęciu z pieca. Jednak (wbrew zapewnieniom Nigelli) znakomicie się przechowują - tylko trzeba zadbać o szczelne opakowanie. W takim wytrzymają nawet do 4 dni. Potem świetnie smakują podgrzane w tosterze!
- 400 g mąki pełnoziarnistej
- 100 g owsianych płatków + 2 łyżeczki do posypania wierzchu bułek (ja dodałem jeszcze siemię lniane)
- 1 łyżeczka miałkiej soli
- 2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 300 ml ciemnego piwa
- 150 ml maślanki lub płynnego naturalnego jogurtu
- 4 łyżki oleju roślinnego
- 4 łyżki płynnego miodu
- Piekarnik nagrzewamy do 220 st. C.
- W misce mieszamy mąkę, płatki owsiane, sól i sodę oczyszczoną.
- W drugim naczyniu mieszamy składniki płynne - ciemne piwo, maślankę (lub jogurt), olej i miód. Mieszamy do połączenia.
- Płynne składniki wlewamy do suchych. Za pomocą łyżki dokładnie łączymy je ze sobą... i nie martwimy się konsystencją! Początkowo rzadką, później bardziej spoistą.
- Na blachę, wyłożoną papierem do pieczenia, wykładamy ciasto formując bułeczki. Każdą z nich sypiemy z wierzchu płatkami owsianymi i siemieniem lnianym.
- Pieczemy ok. 15 minut. Po wyjęciu z pieca lekko studzimy na kratce. Jemy, najlepiej jeszcze ciepłe!
A tak robi to sama Nigella!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz