Niewymagające wiele czasu, składników i (o dziwo!) staranności muffiny królują w mojej kuchni.
A kiedy dodatkowo autorką przepisu jest Nigella - wtedy wiem, że kiedyś z pewnością je upiekę.
Swoją cukierniczą przygodę rozpoczynałem m.in. od bananowego chlebka cioci Ann. Tym razem połączenie bananów i czekolady (w mojej wersji) sprawdziło się świetnie.
Choć zaraz po upieczeniu muffiny nie są może zachwycające, to z każdym dniem (a szczególnie drugim!) nabierają innego smaku. Stają się bardziej wilgotne, miękkie, aromatyczne. Świetnie się przechowują, więc można je upiec "na zapas". Idealnie pasują na drugie śniadanie, czy przekąskę w ciągu dnia.
Przepis:
- 3 bardzo dojrzałe banany
- 125 ml oleju roślinnego
- 2 jajka
- 250 g mąki
- 100 g cukru pudru
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 150g karmelowych groszków - zamiast nich dodałem posiekaną czekoladę - pół na pół - białą i gorzką
- Nagrzej piekarnik do 200°C. Gniazda formy do muffinów wyłóż papilotkami.
- Rozgnieć banany.
- Wymieszaj suche składniki - mąkę, sodę, proszek do pieczenia. Dodaj olej z jajkiem, następnie banany i wszystko mieszaj do połączenia składników.
- Wsyp groszki (czekoladę) - połącz.
- Nałóż ciasto do papilotek. Piecz przez ok. 20 minut.
Oryginalny przepis znalazłem tutaj.
Banany i muffiny bardzo się lubią. Ja kupiłam formę do muffinów, ale przyznam, że częściej używałabym jej w rodzinnym domu, gdzie moja siostryczka jest muffinkowym łasuchem, niż w kuchni w mieście.. Tylko co na na to poradzę, że lubię mieć wszystkie foremki pod ręką?:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!